wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 2


         Witajcie drodzy czytelnicy :) Bardzo Was przepraszam, za ten poślizg. Od tej pory postaram się być sumienna. Rozdział jest pisany głównie z perspektywy Idelle, bo to ona jest tą główną bohaterką. Mam nadzieję, że nie będzie Wam to przeszkadzać.
Ogromnie się cieszę, bo mam już dwie czytelniczki =) Teraz przynajmniej wiem, że ktoś czyta te moje wypociny :D

Bez dalszych wstępów, zapraszam na rozdział drugi ;))

          - No dobra, coś jeszcze?- rzuciłam w stronę Bruce’a. Właśnie siedzieliśmy w laboratorium i próbowaliśmy zidentyfikować miejsce aktualnego pobytu Lokiego.
- To tyle.- westchnął. Przewróciłam oczami.
- Przecież to czysta hipoteza! Podejrzewamy, że jest w, lub w pobliżu Nowego Jorku, bo był tu ostatnim razem. Tego nawet nie można nazwać hipotezą!
- Zgadzam się z tobą, ale aktualnie niewiele możemy zrobić…- zaczął się tłumaczyć.
- Daj mi to- weszłam mu w zdanie i sięgnęłam po ten jego przezroczysty tablet. Zerknęłam na ekran i ciężko westchnęłam. Czasem ten mój braciszek mnie zadziwia, i to w tym negatywnym sensie. No, ale przecież on jest fizykiem. Co ma fizyk wspólnego z położeniem geograficznym jednego z mitologicznych postaci? Cóż…jak się okazuje, chyba wiele. Przynajmniej tak sądzi Fury.
- Niby coś tu jest, ale tak naprawdę nic tu nie ma.- Banner parsknął śmiechem.
- Nie śmiej się, to poważna sprawa!- Bruce podniósł ręce w obronnym geście, wciąż z uśmiechem na ustach. Mimowolnie odwzajemniłam ten gest.
          Po chwili westchnęłam z rozrzewnieniem. Jak Nick to sobie wyobraża?! Że namierzymy Lokiego tylko na podstawie przypuszczeń?! Nie jesteśmy przecież jakimiś pieprzonymi czarodziejami!
          Przygryzłam wargę. Ten Fury zdecydowanie mi nie odpowiadał.
          I w tej oto chwili szklane drzwi laboratorium otworzyły się z cichym sykiem. Mieliście czasami wrażenie, że los robi wam na złość? Że chce was jeszcze bardziej dobić?  Ja miałam tak w tej chwili, kiedy próg laboratorium przekroczył Anthony Stark. Mimowolnie wzniosłam oczy do nieba, prosząc w duchu o cierpliwość.
          Od samego początku nie przypadł mi do gustu. Nie, żebym narzekała, ale już od pierwszej chwili wiedziałam, że współpraca z nim będzie niezwykle wręcz ciężka. Bo on zawsze tak czy siak działał na własną rękę.
          Wychodzę z założenia, że w każdej plotce kryje się choćby ziarno prawdy. Plotek i ploteczek na jego temat jest całe mnóstwo. I większość z nich jest naprawdę niemiła, choć to i tak bardzo łagodne określenie.
          Ja miałam na jego temat wyrobioną własną opinię. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, jakim mnie obrzucił. Jedno, pełne pożądania spojrzenie, którym obrzucił mnie już na wejściu. I ten jego durnowaty uśmieszek. Czy on myśli, że ja nie wiem o Pepper? Nawet gdybym nie wiedziała, w życiu bym się z nim nigdzie nie umówiła. Nawet w służbowej sprawie.
Doskonale znam takich jak on, także w czasie naszej rozmowy pierwsze, co chciałam zrobić, to jebnąć go porządnie w twarz. Ale darowałam sobie. I bez tego jestem uważana za wariatkę.
          - No i jak wam idzie szukanie naszego bożka?- prawie zaświergolił radośnie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że aż tak bardzo mnie irytuje.
- A jak myślisz?- mruknął Bruce.
- Nie przejmujcie się, u wszystkich to samo.- żachnął się.
Wzruszyłam ramionami. Oczywiście, że u wszystkich to samo. Niby jak Fury wyobraża sobie nasze odnalezienie Lokiego? Że popatrzymy na mapkę w komputerze i od razu będziemy wiedzieli, gdzie on jest? A może znów obciąży wszystkim Bruce’a?
To ja już wolę iść do wróżki.
- To raczej nie jest pocieszająca myśl- stwierdziłam.
- Nie wątpię- odparł Tony- Mogę?- wyciągnął rękę w moją stronę. Ze świstem wypuściłam powietrze z ust i podałam mu tablet. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że nawet jeśli powiem nie on i tak go sobie weźmie. 
- No, faktycznie nic- skwitował.
Zastanowiłam się przez chwilę. Przyłożyłam końcówki palców do skroni. I co teraz? Będziemy tu tak siedzieć i czekać na zbawienie? Zmarszczyłam brwi.
- Co masz na myśli mówiąc, że u wszystkich tak samo?- zwróciłam się w stronę Starka.
- To oczywiste. Wszędzie tylko przypuszczenia. Tylko Thor  próbuje nawiązać kontakt z jakimś tam strażnikiem- wzruszył lekceważąco ramionami.
Uśmiechnęłam się gorzko.
- Ciebie to w ogóle nie rusza, prawda?- rzuciłam jemu spojrzenie pełne pogardy. Kątem oka spostrzegłam, że Bruce porusza się niespokojnie.
- A co mam niby robić? Latać w kółko tak jak wszyscy i udawać, że pracuję?- prychnął- Jeśli Loki się nie zmienił, a szczerze wątpię, by było inaczej, to prędzej czy później sam się ujawni.
- Aha, czyli według Ciebie mamy tu czekać na jakąś masakrę, tak?- teraz już nie byłam poirytowana, ani nawet rozjuszona. Ja byłam wściekła. Poczułam przyjemne mrowienie na skórze głowy i rąk. Po plecach przeszedł mi miły dreszcz.
Zacisnęłam pięści. Nie, nie mogę. Muszę. Się. Uspokoić.- powtarzałam sobie w myślach jak mantrę.
- O jakiej masakrze pleciesz?- wydawał się szczerze zdumiony. Czy on naprawdę jest takim debilem?
- A co ty sobie myślałeś?!- podniosłam się gwałtownie- Że Loki wespnie się na sam szczyt Empire State Building  i nam pomacha?! NIE! Jeśli już, to urządzi nam taką masakrę, że nawet my będziemy później potrzebować pomocy psychologa!- rozluźniłam się nieco. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że stoję tuż przy Starku z zaciśniętymi, gotowymi do ataku pięściami.
- Już?- Tony spytał retorycznie- Masz w tym trochę racji- skrzyżowałam ręce i uniosłam brew- No dobra, sporo racji. Ale co w takim razie zamierzasz zrobić?
- Porozmawiać z Thorem.- wycedziłam. Teraz to nawet Bruce był zdziwiony.
- Przecież on też nic nie wie.- rzucił.
- Akurat nie o to mi chodziło, Bruce- odpowiedziałam.
- No to o co?- Stark skrzyżował ręce. Cofnęłam się o dwa kroki tak, by być widoczną dla nich obu.
- Dlaczego każdy z góry zakłada, że Loki znajduje się na Ziemi?- zaczęłam z lekkim uśmieszkiem. Zawsze tak robiłam, kiedy przedstawiałam argumenty, udowadniające moją rację albo siejące ciekawość i niepewność.
- Przecież nie jest w Asgardzie, uciekł stamtąd.- wtrącił nie kto inny, jak Tony. Wywróciłam oczami.
- Jakby ci to delikatnie wyjaśnić…nie jestem debilką! Doskonale o tym wiem! Ale Asgard nie jest jedyną planetą we wszechświecie. I nie mam tu na myśli tego najbliżej otaczającego nas kosmosu- szybko dodałam, widząc, że Stark chce już coś powiedzieć.
- W, powiedzmy, ich wszechświecie jest ponoć jeszcze parę innych planet, dziewięć* bodajże.- kontynuowałam- Z jednej z nich pochodzi Loki. I nie, nie mam tu na myśli Asgardu- podkreśliłam dobitnie, aby Tony przestał mi przeszkadzać- On pochodzi z Jotunheim. Szczerze mówiąc, to wątpię, żeby teraz tam był.- zmarszczyłam brwi- W sumie to nawet nie miałby po co tam być. No ale zastanówcie się: nie sądzicie chyba, że tamte potwory i inne stwory, które na nas zesłał, pochodziły z Asgardu?- uśmiechnęłam się- Z Jotunheim również nie, bo to kraina Lodowych Olbrzymów. Zajrzelibyście czasem do jakiś mitologii, szczególnie nordyckich.- dodałam, widząc ich miny- Oni wiedzą sporo o nas. Thor, ponieważ obrał sobie za cel chronić Ziemię i w ogóle był ciekawy. Loki dla swoich niecnych planów. Nauczmy się robić to samo! Jak chcemy pokonać Loki’ego, nie wiedząc o nim nic? To za mało.- uprzedziłam pytanie Starka.- Ok, to gdzie jest Thor?- spytałam.
- Tutaj- odezwał się głos za mną.


          Drzwi z cichym sykiem zatrzasnęły się. W pomieszczeniu zostali już tylko dwaj mężczyźni. Jeden z nich zdjął okulary i zaczął masować skronie. Drugi oparł się o blat stołu.
- Ona tak zawsze?- spytał. Doktor przecząco pokiwał głową.
-  To w takim razie co jej jest? Jakieś PMS czy coś?- rzucił, niby żartem, ale widząc minę Bannera przestał się uśmiechać.
-  Nie sądzę, Stark.- odpowiedział Bruce.
Nastała cisza, w czasie której każdy z dwóch Avengersów bił się z myślami.
          Doktora Bannera męczyły wątpliwości zmieszane z niepokojem i obawami. „Dzisiaj ledwo się powstrzymała”- myślał- „Widziałem to. Jest jej chyba jeszcze gorzej, niż mi. Gdyby tylko nie chciała tego ukrywać… Rozumiem ją, ale to bez sensu. Prędzej czy później każdy się dowie, a do tego czasu będzie się tylko męczyć… Oj, Ida, Ida…co się z tobą dzieje?”.
          Z twarzy Tony’ego Starka nie dało się wiele wyczytać, ale jego myśli również krążyły wokół tej dziewczyny. Jemu też nie uszło uwadze jej niecodzienne zachowanie. „Co ukrywa?”- zastanawiał się- „ Czego nie chce ukazać? Jeśli nie podoba jej się tu, po co w ogóle jest w naszej grupie? Z tego, co wiem, nikt jej noża do gardła nie przykładał…Więc o co chodzi? I czego Fury ją zatrudnił?”- i wtedy właśnie w głowie Iron Man’a narodziło się jedno, podstawowe pytanie…
          - Jaką ona ma moc?- spytał cicho.
- Słucham?- doktor Banner zamrugał, jakby nie do końca docierało do niego pytanie Starka.
Anthony powoli podchodził do niego.
- Co ona ma takiego w sobie, że Fury ją do nas przyjął? Przecież nie może być zwykłym człowiekiem! Więc pytam się: jaki jest Wasz sekret?- stanął naprzeciwko Bruce’a.
- Posłuchaj…- doktor już zaczął się wykręcać.
- Mów.- stanowczym głosem rozkazał Tony. Banner uniósł głowę.
- Dowiesz się w swoim czasie. I nie ode mnie bynajmniej- Bruce wyminął go i opuścił laboratorium. Stark z westchnieniem usiadł na najbliższe krzesło.
„Świetnie”- myślał- „Teraz pewnie nie będę mógł nawet spać!”- uśmiechnął się sam do siebie. Nie miał zamiaru czekać. Musiał dowiedzieć się jak najszybciej.

***

* łącznie z Asgardem.

3 komentarze:

  1. Hej! Po pierwsze - zainwestuj w betę , bo tekst roi się od paskudnych błędów. I dodaj jakieś dłuższe opisy, bo atmosfery w ogóle nie czuć...
    Co jeszcze mogę powiedzieć - generalnie nie lubię opowiadań z serii "jakaś panienka dołącza do Avengers bo tak", nie lubię też dorabiania bohaterom nadprogramowego rodzeństwa. Zwykle takie opowiadania to głupie romanse ze schematem "ona najpierw jego nienawidzi, ale później się kochają", a głupim romansom z Avengersami mówimy stanowcze nie. I jeszcze jedno pytanie - po co im w ogóle specjalista od mitologii, skoro mogą po prostu wypytać Thora?

    Ps. Nie wiem, może akurat lubisz tę aktorkę/modelkę, ale dla mnie ta kobieta w nagłówku trochę za bardzo kojarzy się z gwiazdą porno, z piersiami podciągniętymi pod szyję i uchylonymi usteczkami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za słowa krytyki- są one bardzo potrzebne i przydatne :) Jeśli chodzi o opowiadanie, to Idelle nie dołącza do Avengersów "bo tak". Jest to decyzja Nicka, którą podjął nie bez powodu. Zauważ, że to dopiero drugi rozdział, akcja dopiero się rozkręca, sama wiem, że na razie to tylko jakieś 'ble ble', ale tak musi być.

      Idelle zna się na mitologii, bo to jej hobby, nic więcej.

      Co do wyglądu mojej bohaterki- ta dziewczyna mi się po prostu spodobała, ale to tymczasowy nagłówek i tymczasowy jej wygląd. Dopiero zaczynam pracę z bloggerem, więc mój blog jak na razie jest wciąż "w remoncie". Nad wszystkim jeszcze postaram się popracować =)

      Usuń
  2. Dopiero od niedawna śledzę Twojego bloga i muszę przyznać, że mnie zaciekawiłaś. Może nie jest to jakieś wybitnie oryginalne opowiadanie, ale mnie, na pierwszy rzut oka, się podoba. Przy okazji liczę na jakieś romansidło, ale zobaczymy co tam szykujesz bohaterom. :)

    Tusia

    OdpowiedzUsuń