sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 3


 No i mamy już rozdział trzeci ;) Jeszcze przez godzinę czasu będzie trwała sobota, więc zdążyłam :D Myślę, że akcja powoli zaczyna nam się rozwijać, mimo że rozdział ten jest aktualnie chyba najkrótszy. Cierpię na chwilowy brak weny. Jest to uleczalne, ale w gruncie rzeczy nigdy nie wiadomo, kiedy przejdzie. Mam nadzieję, że w miarę szybko. Jedno jest pewne: w każdy weekend pojawi się rozdział, chyba że wcześniej poinformuję o innym terminie :)
Z okazji zbliżającego się Sylwestra itd. chcę Wam wszystkim życzyć szczęśliwego Nowego Roku, szampańskiej zabawy i tego, aby nadchodzący 2013 rok był lepszy od obecnego, bo - jak dla mnie przynajmniej - ten nasz 2012 był masakryczny i wręcz nie mogę się doczekać jego końca. :D


          Siedział na ławce w parku. Nie obawiał się zdemaskowania, ponieważ nikt w tym momencie nie miał prawa go zobaczyć. Myślał. Szczerze nie lubił nad czymś główkować, zwykle z góry wszystko wiedział, ale tym razem był do tego zmuszony. Musiał sobie przede wszystkim zrobić porządek w głowie.
           Obmyślił plan doskonały. Oczywiście, w jego mniemaniu. Jednakże nie tak łatwy do zrealizowania…
          „Czyżby?”- spytał siebie w myślach- „Jestem BOGIEM*, a BOGOWIE mogą WSZYSTKO”- uśmiechnął się. Po chwili jednak ukrył twarz w dłoniach. „To wręcz nie do wiary, gadam sam do siebie!”- ze złości rozwalił najbliższy kosz na śmieci. Miał szczęście, że nikogo nie było akurat w pobliżu. „Muszę. Się. Skupić.”- powtarzał wciąż sobie- „Ale na pewno nie tu.”- na jego twarz wkradł się chytry uśmieszek.

          Znalazł się w dosyć znajomym miejscu. Przed sobą miał laboratorium, które znacznie różniło się od dotąd mu znanych. Zastanowił się sekundkę. Obserwatorium- to właściwa nazwa. Na parterze wszystkie drzwi i okna były tylko przezroczystymi szkłami. Widział ją, jak na dłoni. Widział, jak pracuje, jak marszczy brwi, będąc w stanie totalnego skupienia. Uśmiechnął się. Wystarczyło jedno machnięcie ręką. Tylko jedno. Zawiedziony pokręcił głową. „Braciszek” wywiązał się z umowy, więc nie miał powodów, by to zrobić. Za chwilę jednak uśmiechnął się przebiegle. „Na razie”- wyszeptał w przestrzeń.

          Stałam oparta o ścianę, mając w głowie kompletny mętlik. Zacisnęłam powieki i przyłożyłam końcówki palców do skroni. Próbowałam się skupić. W głowie mi się nie mieściło to, czego właśnie się dowiedziałam.
- Pamiętaj, nikomu nie możesz o tym powiedzieć! Sam nie do końca wiem, dlaczego, ale mam do Ciebie zaufanie. Ty do mnie również. Wiesz chyba wszystko o Asgardzie, ja wiem prawie wszystko o Ziemi… Już raz Cię widziałem. Wiem, jakim jesteś człowiekiem. Więc proszę…- Thor spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- No ale…dlaczego?!- nadal byłam wzburzona.
- Bo to mój brat! Zawsze chciałem dla niego tego, co najlepsze.
- Najlepsze, co mogło go kiedykolwiek spotkać, było przebywanie w Asgardzie, choćby w więzieniu!
- Nie mów tak!
- A co, może kłamię? Wybacz, ale to właśnie Twój braciszek jest w tym dobry- prychnęłam.
- Nie znasz go…- Thor załamany oparł się o ścianę. Westchnęłam. Dlaczego oni wszyscy muszą być jak dzieci? No dobra, rozumiem ludzkich mężczyzn, ale bogów?!
- Może nie tak dobrze, jak ty, ale jednak znam.- odsunęłam się od ściany i podeszłam bliżej niego, kładąc mu dłoń na ramieniu w geście pocieszenia. Rozumiałam jego sytuację, ale w ogóle nie pojmowałam jego postępowania.
- On mi groził…Zrozum, nie chcę, aby coś jej się stało…To wszystko przeze mnie! Gdyby mnie nie poznała…- jeszcze nigdy nie widziałam boga w takiej rozsypce.
Uciszyłam go jednym gestem ręki.
- To nie Twoja wina, Thor. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jaki on jest. I jak by postąpił. Możliwe nawet, że na Twoim miejscu zrobiłabym to samo… ale nie mówiąc o tym reszcie, postępujesz źle.- tłumaczyłam mu, jak małemu dziecku.
- To i tak jest już bez znaczenia.- mruknął- Byśmy ich tym tylko jeszcze bardziej rozzłościli.
Miał rację. Ja wiedziałam jednak, że jeśli kiedykolwiek się o tym dowiedzą, będą na nas piekielnie wręcz wściekli. A najbardziej za to, że trzymaliśmy to przed nimi w tajemnicy.
- Okay, wiesz może w takim razie, gdzie on może teraz być?- kiwnął przecząco głową. Westchnęłam. Czyli że to naprawdę nieistotny szczegół.
          Odsunęłam się od Thora, aby mógł swobodnie odejść, a sama zamyśliłam się jeszcze przez moment. Miałam szczerą nadzieję, że analizując sobie to wszystko na spokojnie, znajdę jakiś drobny szczegół, który wskazałby zamiary Lokiego. 
Nie dane mi jednak było choćby poukładanie sobie tego w głowie, bo już za chwilę usłyszałam głos Nicka w słuchawce: „Wszyscy Avengersi do laboratorium nr 2. Mamy zebranie. To rozkaz!”.
„ Przyjęłam”- mruknęłam tylko w odpowiedzi.

          Kiedy weszłam do laboratorium, byli tam jedynie Stark, Bruce i Fury. Zaraz za mną wszedł Steve. Reszty jeszcze nie było. Podeszłam do Bruce’a, który trzymał w dłoni tablet, tym razem jarzący się na czerwono. 
- Co jest?- podbródkiem wskazałam urządzenie.
- Nareszcie coś ruszyło- Banner posłał mi uśmiech.
- Wszystko wyjaśnimy, jak tylko zjawi się reszta- rzucił Fury. W tym samym momencie do pomieszczenia weszła Natasza wraz z Clintem. Oparłam się o blat stołu. Brakowało już tylko Thora.
- Dobra, potem pokrótce ktoś mu to wszystko wyjaśni…- zaczął Nick- Bez żadnych wstępów i zbędnej paplaniny: znaleźliśmy Lokiego.- gwałtownie wciągnęłam powietrze do płuc. Tak jak większość, byłam zaskoczona. Z tą różnicą, że ja niezbyt mile.
- Gdzie?- agentka Romanov od razu przeszła do rzeczy.
- Puente Antiguo w Nowym Meksyku- odpowiedział Bruce, a ja poczułam się, jakby ktoś wylał mi na głowę kubeł zimnej wody. Przecież to właśnie w tamtym miasteczku mieszka Jane! Moje serce zaczęło bić nienaturalnie szybko. Zaczęłam panikować, co bardzo rzadko mi się zdarza. Więc zamiast myśleć o tym, jak przeprowadzić atak i go schwytać - co w tej chwili zapewne robili inni - ja zastanawiałam się, czy Loki jest w stanie dotrzymać umowy oraz czy przypadkiem nie wywołałam w sobie ponownej wady serca, bowiem z mojego czoła zaczęły już spływać krople potu i nie mogłam złapać oddechu.
- Wszystko w porządku…?- Bruce patrzył na mnie z niepokojem w oczach.
- Daj mi to- sięgnęłam po tablet. Wciąż nie wierzyłam. „To chyba jakiś kolejny chory, bardzo realistyczny sen.”- zaczęłam myśleć, kiedy stało się coś dziwnego. A mianowicie, czerwona kropka na mapie poruszyła się nieznacznie i… zniknęła.
Wszyscy spojrzeli w moją stronę, kiedy czerwień przestała oświetlać nasze twarze.
- Zniknął…- szepnęłam z niedowierzaniem, patrząc pustym wzrokiem na miejsce, gdzie przed sekundą znajdował się Loki.

A byliśmy już tak blisko…


***

*aż chciało mi się dopisać: "Uświadom to sobie, sobie...".

wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 2


         Witajcie drodzy czytelnicy :) Bardzo Was przepraszam, za ten poślizg. Od tej pory postaram się być sumienna. Rozdział jest pisany głównie z perspektywy Idelle, bo to ona jest tą główną bohaterką. Mam nadzieję, że nie będzie Wam to przeszkadzać.
Ogromnie się cieszę, bo mam już dwie czytelniczki =) Teraz przynajmniej wiem, że ktoś czyta te moje wypociny :D

Bez dalszych wstępów, zapraszam na rozdział drugi ;))

          - No dobra, coś jeszcze?- rzuciłam w stronę Bruce’a. Właśnie siedzieliśmy w laboratorium i próbowaliśmy zidentyfikować miejsce aktualnego pobytu Lokiego.
- To tyle.- westchnął. Przewróciłam oczami.
- Przecież to czysta hipoteza! Podejrzewamy, że jest w, lub w pobliżu Nowego Jorku, bo był tu ostatnim razem. Tego nawet nie można nazwać hipotezą!
- Zgadzam się z tobą, ale aktualnie niewiele możemy zrobić…- zaczął się tłumaczyć.
- Daj mi to- weszłam mu w zdanie i sięgnęłam po ten jego przezroczysty tablet. Zerknęłam na ekran i ciężko westchnęłam. Czasem ten mój braciszek mnie zadziwia, i to w tym negatywnym sensie. No, ale przecież on jest fizykiem. Co ma fizyk wspólnego z położeniem geograficznym jednego z mitologicznych postaci? Cóż…jak się okazuje, chyba wiele. Przynajmniej tak sądzi Fury.
- Niby coś tu jest, ale tak naprawdę nic tu nie ma.- Banner parsknął śmiechem.
- Nie śmiej się, to poważna sprawa!- Bruce podniósł ręce w obronnym geście, wciąż z uśmiechem na ustach. Mimowolnie odwzajemniłam ten gest.
          Po chwili westchnęłam z rozrzewnieniem. Jak Nick to sobie wyobraża?! Że namierzymy Lokiego tylko na podstawie przypuszczeń?! Nie jesteśmy przecież jakimiś pieprzonymi czarodziejami!
          Przygryzłam wargę. Ten Fury zdecydowanie mi nie odpowiadał.
          I w tej oto chwili szklane drzwi laboratorium otworzyły się z cichym sykiem. Mieliście czasami wrażenie, że los robi wam na złość? Że chce was jeszcze bardziej dobić?  Ja miałam tak w tej chwili, kiedy próg laboratorium przekroczył Anthony Stark. Mimowolnie wzniosłam oczy do nieba, prosząc w duchu o cierpliwość.
          Od samego początku nie przypadł mi do gustu. Nie, żebym narzekała, ale już od pierwszej chwili wiedziałam, że współpraca z nim będzie niezwykle wręcz ciężka. Bo on zawsze tak czy siak działał na własną rękę.
          Wychodzę z założenia, że w każdej plotce kryje się choćby ziarno prawdy. Plotek i ploteczek na jego temat jest całe mnóstwo. I większość z nich jest naprawdę niemiła, choć to i tak bardzo łagodne określenie.
          Ja miałam na jego temat wyrobioną własną opinię. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, jakim mnie obrzucił. Jedno, pełne pożądania spojrzenie, którym obrzucił mnie już na wejściu. I ten jego durnowaty uśmieszek. Czy on myśli, że ja nie wiem o Pepper? Nawet gdybym nie wiedziała, w życiu bym się z nim nigdzie nie umówiła. Nawet w służbowej sprawie.
Doskonale znam takich jak on, także w czasie naszej rozmowy pierwsze, co chciałam zrobić, to jebnąć go porządnie w twarz. Ale darowałam sobie. I bez tego jestem uważana za wariatkę.
          - No i jak wam idzie szukanie naszego bożka?- prawie zaświergolił radośnie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że aż tak bardzo mnie irytuje.
- A jak myślisz?- mruknął Bruce.
- Nie przejmujcie się, u wszystkich to samo.- żachnął się.
Wzruszyłam ramionami. Oczywiście, że u wszystkich to samo. Niby jak Fury wyobraża sobie nasze odnalezienie Lokiego? Że popatrzymy na mapkę w komputerze i od razu będziemy wiedzieli, gdzie on jest? A może znów obciąży wszystkim Bruce’a?
To ja już wolę iść do wróżki.
- To raczej nie jest pocieszająca myśl- stwierdziłam.
- Nie wątpię- odparł Tony- Mogę?- wyciągnął rękę w moją stronę. Ze świstem wypuściłam powietrze z ust i podałam mu tablet. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że nawet jeśli powiem nie on i tak go sobie weźmie. 
- No, faktycznie nic- skwitował.
Zastanowiłam się przez chwilę. Przyłożyłam końcówki palców do skroni. I co teraz? Będziemy tu tak siedzieć i czekać na zbawienie? Zmarszczyłam brwi.
- Co masz na myśli mówiąc, że u wszystkich tak samo?- zwróciłam się w stronę Starka.
- To oczywiste. Wszędzie tylko przypuszczenia. Tylko Thor  próbuje nawiązać kontakt z jakimś tam strażnikiem- wzruszył lekceważąco ramionami.
Uśmiechnęłam się gorzko.
- Ciebie to w ogóle nie rusza, prawda?- rzuciłam jemu spojrzenie pełne pogardy. Kątem oka spostrzegłam, że Bruce porusza się niespokojnie.
- A co mam niby robić? Latać w kółko tak jak wszyscy i udawać, że pracuję?- prychnął- Jeśli Loki się nie zmienił, a szczerze wątpię, by było inaczej, to prędzej czy później sam się ujawni.
- Aha, czyli według Ciebie mamy tu czekać na jakąś masakrę, tak?- teraz już nie byłam poirytowana, ani nawet rozjuszona. Ja byłam wściekła. Poczułam przyjemne mrowienie na skórze głowy i rąk. Po plecach przeszedł mi miły dreszcz.
Zacisnęłam pięści. Nie, nie mogę. Muszę. Się. Uspokoić.- powtarzałam sobie w myślach jak mantrę.
- O jakiej masakrze pleciesz?- wydawał się szczerze zdumiony. Czy on naprawdę jest takim debilem?
- A co ty sobie myślałeś?!- podniosłam się gwałtownie- Że Loki wespnie się na sam szczyt Empire State Building  i nam pomacha?! NIE! Jeśli już, to urządzi nam taką masakrę, że nawet my będziemy później potrzebować pomocy psychologa!- rozluźniłam się nieco. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że stoję tuż przy Starku z zaciśniętymi, gotowymi do ataku pięściami.
- Już?- Tony spytał retorycznie- Masz w tym trochę racji- skrzyżowałam ręce i uniosłam brew- No dobra, sporo racji. Ale co w takim razie zamierzasz zrobić?
- Porozmawiać z Thorem.- wycedziłam. Teraz to nawet Bruce był zdziwiony.
- Przecież on też nic nie wie.- rzucił.
- Akurat nie o to mi chodziło, Bruce- odpowiedziałam.
- No to o co?- Stark skrzyżował ręce. Cofnęłam się o dwa kroki tak, by być widoczną dla nich obu.
- Dlaczego każdy z góry zakłada, że Loki znajduje się na Ziemi?- zaczęłam z lekkim uśmieszkiem. Zawsze tak robiłam, kiedy przedstawiałam argumenty, udowadniające moją rację albo siejące ciekawość i niepewność.
- Przecież nie jest w Asgardzie, uciekł stamtąd.- wtrącił nie kto inny, jak Tony. Wywróciłam oczami.
- Jakby ci to delikatnie wyjaśnić…nie jestem debilką! Doskonale o tym wiem! Ale Asgard nie jest jedyną planetą we wszechświecie. I nie mam tu na myśli tego najbliżej otaczającego nas kosmosu- szybko dodałam, widząc, że Stark chce już coś powiedzieć.
- W, powiedzmy, ich wszechświecie jest ponoć jeszcze parę innych planet, dziewięć* bodajże.- kontynuowałam- Z jednej z nich pochodzi Loki. I nie, nie mam tu na myśli Asgardu- podkreśliłam dobitnie, aby Tony przestał mi przeszkadzać- On pochodzi z Jotunheim. Szczerze mówiąc, to wątpię, żeby teraz tam był.- zmarszczyłam brwi- W sumie to nawet nie miałby po co tam być. No ale zastanówcie się: nie sądzicie chyba, że tamte potwory i inne stwory, które na nas zesłał, pochodziły z Asgardu?- uśmiechnęłam się- Z Jotunheim również nie, bo to kraina Lodowych Olbrzymów. Zajrzelibyście czasem do jakiś mitologii, szczególnie nordyckich.- dodałam, widząc ich miny- Oni wiedzą sporo o nas. Thor, ponieważ obrał sobie za cel chronić Ziemię i w ogóle był ciekawy. Loki dla swoich niecnych planów. Nauczmy się robić to samo! Jak chcemy pokonać Loki’ego, nie wiedząc o nim nic? To za mało.- uprzedziłam pytanie Starka.- Ok, to gdzie jest Thor?- spytałam.
- Tutaj- odezwał się głos za mną.


          Drzwi z cichym sykiem zatrzasnęły się. W pomieszczeniu zostali już tylko dwaj mężczyźni. Jeden z nich zdjął okulary i zaczął masować skronie. Drugi oparł się o blat stołu.
- Ona tak zawsze?- spytał. Doktor przecząco pokiwał głową.
-  To w takim razie co jej jest? Jakieś PMS czy coś?- rzucił, niby żartem, ale widząc minę Bannera przestał się uśmiechać.
-  Nie sądzę, Stark.- odpowiedział Bruce.
Nastała cisza, w czasie której każdy z dwóch Avengersów bił się z myślami.
          Doktora Bannera męczyły wątpliwości zmieszane z niepokojem i obawami. „Dzisiaj ledwo się powstrzymała”- myślał- „Widziałem to. Jest jej chyba jeszcze gorzej, niż mi. Gdyby tylko nie chciała tego ukrywać… Rozumiem ją, ale to bez sensu. Prędzej czy później każdy się dowie, a do tego czasu będzie się tylko męczyć… Oj, Ida, Ida…co się z tobą dzieje?”.
          Z twarzy Tony’ego Starka nie dało się wiele wyczytać, ale jego myśli również krążyły wokół tej dziewczyny. Jemu też nie uszło uwadze jej niecodzienne zachowanie. „Co ukrywa?”- zastanawiał się- „ Czego nie chce ukazać? Jeśli nie podoba jej się tu, po co w ogóle jest w naszej grupie? Z tego, co wiem, nikt jej noża do gardła nie przykładał…Więc o co chodzi? I czego Fury ją zatrudnił?”- i wtedy właśnie w głowie Iron Man’a narodziło się jedno, podstawowe pytanie…
          - Jaką ona ma moc?- spytał cicho.
- Słucham?- doktor Banner zamrugał, jakby nie do końca docierało do niego pytanie Starka.
Anthony powoli podchodził do niego.
- Co ona ma takiego w sobie, że Fury ją do nas przyjął? Przecież nie może być zwykłym człowiekiem! Więc pytam się: jaki jest Wasz sekret?- stanął naprzeciwko Bruce’a.
- Posłuchaj…- doktor już zaczął się wykręcać.
- Mów.- stanowczym głosem rozkazał Tony. Banner uniósł głowę.
- Dowiesz się w swoim czasie. I nie ode mnie bynajmniej- Bruce wyminął go i opuścił laboratorium. Stark z westchnieniem usiadł na najbliższe krzesło.
„Świetnie”- myślał- „Teraz pewnie nie będę mógł nawet spać!”- uśmiechnął się sam do siebie. Nie miał zamiaru czekać. Musiał dowiedzieć się jak najszybciej.

***

* łącznie z Asgardem.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Życzenia =)

Miał być nowy rozdział, ale jednak się nie wyrobiłam. Bardzo, ale to bardzo przepraszam, za taki prezent.

Chciałam tylko, z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia złożyć Wam, czytelnikom, najserdeczniejsze życzenia. Aby te święta były ciepłe, radosne, a przede wszystkim przepełnione magią.
Aby pod choinką nie zabrakło prezentów, a w Waszych głowach wyobraźni.
Aby każdy dzień w przyszłym roku był taki, jak ten świąteczny (w tym dobrym sensie, oczywiście. Nie oszukujmy się- świąteczna gorączka nikomu nie sprzyja).

Tego życzę Wam ja, Idelle Stark, czyli inaczej Violet :)


sobota, 15 grudnia 2012

Rozdzaił 1


No to zaczynamy! Enjoy ;))

Szóstka osób stała przy okrągłym stole. Każdy miał nieco inny wyraz twarzy, ale łączyło ich jedno główne odczucie: szok. Wszyscy byli zszokowani wiadomością od Thora.
- Aż wierzyć mi się nie chce…- wyksztusił tylko Fury.
- Ale to prawda- potwierdził bóg piorunów- Loki uciekł.
- No to mamy przerąbane zapewne…- skwitowała Natasza.
- Wiadomo coś więcej na ten temat?- Nick jakby się obudził.
- Wiem tylko tyle, że zrobił to tej nocy. Strażnicy nawet go nie zauważyli, nikt go w ogóle nie widział…w Asgardzie są ponoć jakieś tajemne przejścia, ale to i tak niewiele tłumaczy…- wytłumaczył Thor, zaciskając mocniej Mjolnira.
- Zwłaszcza tego, jak to zrobił i gdzie teraz jest- dorzucił Tony.
Wszyscy westchnęli. Jak na razie byli w sytuacji bez wyjścia. Nie wiedzieli praktycznie nic konkretnego. Pozostało im tylko czekać.
- Gdzie tak w ogóle jest Bruce??- Fury już zaczynał się denerwować. Zawsze tak miał, kiedy coś nie szło po jego myśli.
- Skąd mamy wiedzieć? Mówił, że przyjdzie…- odparł Clint.
I tę właśnie chwilę wybrał sobie Banner, aby wkroczyć z wielkim uśmiechem na twarzy do sali zebrań. Kąciki jego ust opadły trochę w dół, kiedy zobaczył miny pozostałych Avengersów.
- Dzień…dobry?- przywitał się niepewnie, podchodząc do stolika i odsłaniając pewną osobę. Wszyscy na nią spojrzeli.
- Mamy złe wieści, ale może najpierw przedstawisz nam swoją…hmmm…koleżankę?- oznajmił Fury. Bruce uśmiechnął się tylko. Pozostali wciąż wlepiali się w dziewczynę, przez co zaczynała się ona czuć coraz bardziej niezręcznie. Można to było wnioskować po tym, jak wykręcała sobie palce, wiercąc się niespokojnie, jakby miała owsiki w… wiadomo gdzie.
- Ach, przedstawiam Wam moją siostrę, Idelle Maslin.- na słowo „siostra” każdy zwrócił gwałtownie swoją twarz w kierunku Bannera.
- Wolałabym, aby mówiono do mnie Ida.- dziewczyna w końcu zabrała głos. Głowy wszystkich znów zwróciły się ku niej. Uśmiechnęła się niepewnie, co tylko dodawało jej uroku. Parę osób- głównie, a właściwie tylko mężczyzn- odwzajemniło uśmiech.
- Bruce, nie chwaliłeś się, że masz siostrzyczkę- rzucił Stark dorzucając do tego jeden ze swoich rozbrajających uśmieszków.
- Bo nie jestem jego prawdziwą siostrą- teraz to z kolei Ida się roześmiała- tylko bardziej przyszywaną.
- Aha.- mądra wypowiedź ze strony Anthony’ego.
- Dobrze, w takim razie witaj wśród Avengersów! – skwitował Nick- Bo to ją miałeś na myśli, prawda?- z tym pytaniem zwrócił się do Bannera, który kiwnął głową na potwierdzenie jego słów.
- Ok., o co kaman?- spytał w imieniu wszystkich Steve.
- A no o to, że ta oto młoda dama jest jedną z Avengersów.- wyjaśnił Fury.
- Od kiedy niby?- zapytał Tony tym swoim czysto aroganckim tonem.
- Od teraz.- odparł Nick.
- Och..- skwitował multimilioner i usiadł na swoje miejsce.
- Idelle…- zaczął agent, lecz ta mu przerwała.
- Ida.- Fury spojrzał na nią z ukosa- Jak już musisz używać mojego imienia, to tylko w tej formie.- wypowiedź dziewczyny spowodowała kolejną falę zdziwienia. Nikt nie ważył się mówić do Fury’ego w taki sposób i to jeszcze takim tonem. Oczy wszystkich skierowały się ku agentowi, który teraz wyprostował się i skrzyżował ręce na piersi. Każdy z niecierpliwością oczekiwał tego, co zrobi Nick. A on tylko rzekł:
- Dobrze więc. A zatem Ido- podejdź bliżej nas, bo mam coś ważnego do przekazania- dziewczyna spokojnym krokiem ruszyła w stronę swojego „brata” i stanęła obok niego. Dopiero teraz dokładnie przyjrzała się każdemu z obecnych. Najpierw spojrzała na Tony’ego Starka. „No tak”- myślała w duchu-„ Nasz multimilioner i playboy. Prywatnie- Iron Man”. Potem zerknęła na osobę obok. „ A to zapewne nasz Kapitan Ameryka…jak mu tam? Aha, Steve. Wydaje się być miły…O, a tego nie znam….chociaż nie, momencik. Tylko jeden z Avengersów ma taki łuk. To pewnie Clint. A ta dziewczyna obok to Natasza, inaczej Czarna Wdowa. Tia…trochę się o niej nasłuchałam. O, a ten to pewnie ten wkurzający agent Coulson. A obok niego stoi…”- w tym momencie Ida zamyśliła się. Zmarszczyła brwi. Kogoś jej przypominał, tylko nie mogła sobie skojarzyć, kogo. I wtedy właśnie spostrzegła dzierżony przez niego młot. Przymrużyła oczy, aby dostrzec znaki na nim wyryte.” Już wiem!”- zakrzyknęła w myślach-„ Mój Boże, przecież to Thor! Syn Odyna! Japiernicze, to niemożliwe! On naprawdę istnieje! A to oznacza, że istnieje ta cała jego kraina- Asgard! A jeśli istnieje Asgard, to może jeszcze i inne! Jejku, przecież to spełnienie moich marzeń! Całe lata moich prac…”- i w tym oto momencie szturchnął ją stojący obok Bruce. Zdziwiona spojrzała na niego. On ruchem głowy wskazał Nicka. Dopiero w tej chwili dziewczyna uświadomiła sobie, że agent ten od dobrych paru minut wciąż o czymś nawija, a ona nawet go nie słucha.
- …dlatego ta sprawa jest taka poważna.- zakończył swoją wypowiedź Fury. „Cholera, jaka kurde sprawa?!”- wykrzykiwała do siebie w myślach. Panikę w jej oczach dostrzegł Thor. Gdy już miał coś powiedzieć, odezwał się Bruce.
- Ale jak to możliwe? Przecież macie tam takie zabezpieczenia! No i tego strażnika, który rzekomo wszystko widzi…Więc jak on zdołał uciec?- „Ok., więc chodzi o czyjąś ucieczkę. I to z Asgardu. No ale jeśli ktoś uciekł z ich krainy, to czego tamtejsze ‘władze’ powiedzmy, się tym nie zajmą?”- Ida dalej prowadziła wewnętrzne monologi.
- Cały czas się nad tym zastanawiamy. Cały Asgard został dokładnie przeszukany, ale go nie znaleziono. A to oznacza…
- Że pewnie znów jest na Ziemi, no jasne.- Natasza zakończyła wypowiedź Thora.
- W takim razie co teraz?- to najważniejsze pytanie zadał Steve.
- Oczywiście, szukanie go na naszej planecie jest trochę jak szukanie igły w stogu siana, ale każdy zna Lokiego- on bardzo lubi się wyróżniać. Poza tym jego wygląd nie ułatwi mu chowania się przed nami, więc prędzej czy później sam wpadnie. Ale my nie zamierzamy na to czekać, także poszukiwania zaczynamy od zaraz. Główkujcie też, gdzie może być i jakie może mieć plany. Tu zwracam się zwłaszcza do Ciebie, Thorze. To koniec na dzisiaj, rozejść się.- oznajmił Fury i wyszedł, a za nim agent Coulson. Pozostali nieco się ociągali, zapewne ciekawi poznania dziewczyny.
- Fury przedstawił nam Ciebie, ale nie nas tobie, to takie w jego stylu- uśmiechnął się Tony- Nazywam się Anthony Stark, ale jestem też znany pod ksywą Iron Man. To są kolejno: Steve Rogers, czyli Kapitam Ameryka, Clint Barton, nasze Sokole Oko, agentka Natasza Romanov, znana też jako Czarna Wdowa no i nasz półbóg- Thor…- Stark zawiesił się.
- Odinson- dokończył władca piorunów, podchodząc do dziewczyny. Ujął jej dłoń i pocałował. – Bardzo mi miło Cię poznać- uśmiechnął się. Dziewczyna również.
- A mnie Was- odpowiedziała- Wiecie, jak się nazywam, ale chyba znacznie bardziej wolę, kiedy zwraca się do mnie Violet.
- Violet?- powtórzył Tony.
- Tak.- potwierdziła Ida. Widząc, że Stark już otwiera buzię, by coś powiedzieć, zwróciła się do półboga. Nie chciała, aby ktokolwiek wiedział coś więcej o jej zdolnościach.- Thorze, pochodzisz z Asgardu, prawda?- Thor w odpowiedzi kiwnął głową.- Mogę wiedzieć, gdzie znajduje się twój kraj?
- Hmmm…-zastanowił się przez chwilę- Tak gdzieś, bo ja wiem…milion lat świetlnych stąd?- odpowiedział niepewnie.
- Trochę dużo…-mruknęła Violet- W stronę Słońca, czy Neptuna?
-  W zupełnie innym kierunku. Tak jakby na zachód od Ziemi.
- Yhymn…Czy to prawda, że spowija ją złoto?- kolejne pytanie ze strony Idy.
-Tak…skąd tyle o nas wiesz?- zdziwił się Thor.
- Wie o Was chyba wszystko. Bardzo interesuje ją mitologia, nawet wykładała ją jakiś czas na pewnym uniwersytecie, w ramach zajęć dodatkowych.- odpowiedział za nią Bruce.
- A co to jest mitologia?- władca piorunów zmarszczył brwi.
- To nauka o dawnych wierzeniach ludzi. Słowem: o Was. O bogach i półbogach, dziwnych stworach, monstrach, olbrzymach…
- Yhymn…
- Tak właściwie, to skąd pochodzisz?- pytanie Anthony’ego.
- Dokładnie stamtąd , skąd pochodzi Bruce. Właściwie, to wychowywaliśmy się razem.
- I nigdy nie chwaliłeś się, że masz taką koleżankę/ siostrę! - Tony niby z wyrzutem skierował to do Bruce’a.
- A po co miał się chwalić? Zresztą, pracujemy ze sobą od niedawna, nie każdy musi ci się od razu spowiadać- skwitowała Natasza.- Ok, wszyscy się już znamy, więc ruszmy swoje zadki i chodźmy obmyślać, gdzie jest kochany braciszek Thora i co tym razem kombinuje- agentka Romanov opuściła pomieszczenie, a za nią Clint i reszta Avengersów, oprócz Bannera i Idy.
- Okay, teraz mogę spytać: o co w ogóle chodzi? I o czym mówiła Natasza?- Ida natychmiast poczęła wypytywać Bruce’a o szczegóły.
- Cóż…Loki uciekł z więzienia…- tyle wystarczyło, aby Violet w mig załapała, jaki mają problem. Doskonale wiedziała, kim jest Loki oraz za co i gdzie siedział.
- No to faktycznie mamy kłopoty…

***

Niezbyt mi się podoba ten rozdział, no ale to mój pierwszy tutaj :) Jakoś trzeba zacząć.
Tak w ogóle to witam na moim blogu! Jak można wywnioskować z tego oto rozdziału oraz z nagłówka, będzie on o Avengersach- jednostce superbohaterów. Jeśli ktoś nie wie, o co chodzi, polecam obejrzeć film, bo moim skromnym zdaniem jest on naprawdę świetny ;)
Zresztą, nie tylko ten jeden. Powstało mnóstwo innych o bohaterach komiksów Marvela. Fascynowałam się tymi postaciami już wcześniej, jako mała dziewczynka, oglądając o nich filmy wspólnie z moim tatą, czytając o nich komiksy i bawiąc się ich figurkami razem z moim kuzynem =)
Ostatnio w sieci wpadłam na parę blogów o tej właśnie tematyce i to pchnęło mnie, bym ja również założyła bloga i pisała opowiadanie :] No więc jestem, ze swoim własnym pomysłem. Mam nadzieję, że się Wam spodoba.

Violet.