No i mamy już rozdział trzeci ;) Jeszcze przez godzinę czasu będzie trwała sobota, więc zdążyłam :D Myślę, że akcja powoli zaczyna nam się rozwijać, mimo że rozdział ten jest aktualnie chyba najkrótszy. Cierpię na chwilowy brak weny. Jest to uleczalne, ale w
gruncie rzeczy nigdy nie wiadomo, kiedy przejdzie. Mam nadzieję, że w miarę
szybko. Jedno jest pewne: w każdy weekend pojawi się rozdział, chyba że
wcześniej poinformuję o innym terminie :)
Z okazji zbliżającego się Sylwestra itd. chcę Wam wszystkim życzyć szczęśliwego Nowego Roku, szampańskiej zabawy i tego, aby nadchodzący 2013 rok był lepszy od obecnego, bo - jak dla mnie przynajmniej - ten nasz 2012 był masakryczny i wręcz nie mogę się doczekać jego końca. :D
Z okazji zbliżającego się Sylwestra itd. chcę Wam wszystkim życzyć szczęśliwego Nowego Roku, szampańskiej zabawy i tego, aby nadchodzący 2013 rok był lepszy od obecnego, bo - jak dla mnie przynajmniej - ten nasz 2012 był masakryczny i wręcz nie mogę się doczekać jego końca. :D
Siedział na ławce w parku. Nie obawiał
się zdemaskowania, ponieważ nikt w tym momencie nie miał prawa go zobaczyć.
Myślał. Szczerze nie lubił nad czymś główkować, zwykle z góry wszystko
wiedział, ale tym razem był do tego zmuszony. Musiał sobie przede wszystkim
zrobić porządek w głowie.
Obmyślił
plan doskonały. Oczywiście, w jego mniemaniu. Jednakże nie tak łatwy do
zrealizowania…
„Czyżby?”-
spytał siebie w myślach- „Jestem BOGIEM*, a BOGOWIE mogą WSZYSTKO”- uśmiechnął
się. Po chwili jednak ukrył twarz w dłoniach. „To wręcz nie do wiary, gadam sam
do siebie!”- ze złości rozwalił najbliższy kosz na śmieci. Miał szczęście, że
nikogo nie było akurat w pobliżu. „Muszę. Się. Skupić.”- powtarzał wciąż sobie-
„Ale na pewno nie tu.”- na jego twarz wkradł się chytry uśmieszek.
Znalazł się
w dosyć znajomym miejscu. Przed sobą miał laboratorium, które znacznie różniło
się od dotąd mu znanych. Zastanowił się sekundkę. Obserwatorium- to właściwa
nazwa. Na parterze wszystkie drzwi i okna były tylko przezroczystymi szkłami.
Widział ją, jak na dłoni. Widział, jak pracuje, jak marszczy brwi, będąc w
stanie totalnego skupienia. Uśmiechnął się. Wystarczyło jedno machnięcie ręką.
Tylko jedno. Zawiedziony pokręcił głową. „Braciszek” wywiązał się z umowy, więc
nie miał powodów, by to zrobić. Za chwilę jednak uśmiechnął się przebiegle. „Na
razie”- wyszeptał w przestrzeń.
Stałam
oparta o ścianę, mając w głowie kompletny mętlik. Zacisnęłam powieki i
przyłożyłam końcówki palców do skroni. Próbowałam się skupić. W głowie mi się
nie mieściło to, czego właśnie się dowiedziałam.
- Pamiętaj, nikomu nie możesz o tym powiedzieć! Sam nie do
końca wiem, dlaczego, ale mam do Ciebie zaufanie. Ty do mnie również. Wiesz
chyba wszystko o Asgardzie, ja wiem prawie wszystko o Ziemi… Już raz Cię
widziałem. Wiem, jakim jesteś człowiekiem. Więc proszę…- Thor spojrzał na mnie
błagalnym wzrokiem.
- No ale…dlaczego?!- nadal byłam wzburzona.
- Bo to mój brat! Zawsze chciałem dla niego tego, co
najlepsze.
- Najlepsze, co mogło go kiedykolwiek spotkać, było
przebywanie w Asgardzie, choćby w więzieniu!
- Nie mów tak!
- A co, może kłamię? Wybacz, ale to właśnie Twój braciszek
jest w tym dobry- prychnęłam.
- Nie znasz go…- Thor załamany oparł się o ścianę.
Westchnęłam. Dlaczego oni wszyscy muszą być jak dzieci? No dobra, rozumiem
ludzkich mężczyzn, ale bogów?!
- Może nie tak dobrze, jak ty, ale jednak znam.- odsunęłam
się od ściany i podeszłam bliżej niego, kładąc mu dłoń na ramieniu w geście
pocieszenia. Rozumiałam jego sytuację, ale w ogóle nie pojmowałam jego
postępowania.
- On mi groził…Zrozum, nie chcę, aby coś jej się stało…To
wszystko przeze mnie! Gdyby mnie nie poznała…- jeszcze nigdy nie widziałam boga w takiej rozsypce.
Uciszyłam go jednym gestem ręki.
- To nie Twoja wina, Thor. Doskonale zdaję sobie sprawę z
tego, jaki on jest. I jak by postąpił. Możliwe nawet, że na Twoim miejscu
zrobiłabym to samo… ale nie mówiąc o tym reszcie, postępujesz źle.- tłumaczyłam
mu, jak małemu dziecku.
- To i tak jest już bez znaczenia.- mruknął- Byśmy ich tym
tylko jeszcze bardziej rozzłościli.
Miał rację. Ja wiedziałam jednak, że jeśli kiedykolwiek się
o tym dowiedzą, będą na nas piekielnie wręcz wściekli. A najbardziej za to, że
trzymaliśmy to przed nimi w tajemnicy.
- Okay, wiesz może w takim razie, gdzie on może teraz być?-
kiwnął przecząco głową. Westchnęłam. Czyli że to naprawdę nieistotny szczegół.
Odsunęłam się od Thora, aby mógł swobodnie odejść, a sama
zamyśliłam się jeszcze przez moment. Miałam szczerą nadzieję, że analizując
sobie to wszystko na spokojnie, znajdę jakiś drobny szczegół, który wskazałby
zamiary Lokiego.
Nie dane mi jednak było choćby poukładanie sobie tego w
głowie, bo już za chwilę usłyszałam głos Nicka w słuchawce: „Wszyscy Avengersi
do laboratorium nr 2. Mamy zebranie. To rozkaz!”.
„ Przyjęłam”- mruknęłam tylko w odpowiedzi.
Kiedy weszłam do laboratorium, byli tam jedynie Stark, Bruce
i Fury. Zaraz za mną wszedł Steve. Reszty jeszcze nie było. Podeszłam do
Bruce’a, który trzymał w dłoni tablet, tym razem jarzący się na czerwono.
- Co jest?- podbródkiem wskazałam urządzenie.
- Nareszcie coś ruszyło- Banner posłał mi uśmiech.
- Wszystko wyjaśnimy, jak tylko zjawi się reszta- rzucił
Fury. W tym samym momencie do pomieszczenia weszła Natasza wraz z Clintem.
Oparłam się o blat stołu. Brakowało już tylko Thora.
- Dobra, potem pokrótce ktoś mu to wszystko wyjaśni…- zaczął
Nick- Bez żadnych wstępów i zbędnej paplaniny: znaleźliśmy Lokiego.- gwałtownie
wciągnęłam powietrze do płuc. Tak jak większość, byłam zaskoczona. Z tą
różnicą, że ja niezbyt mile.
- Gdzie?- agentka Romanov od razu przeszła do rzeczy.
- Puente Antiguo w Nowym Meksyku- odpowiedział Bruce, a ja
poczułam się, jakby ktoś wylał mi na głowę kubeł zimnej wody. Przecież to właśnie
w tamtym miasteczku mieszka Jane! Moje serce zaczęło bić nienaturalnie szybko.
Zaczęłam panikować, co bardzo rzadko mi się zdarza. Więc zamiast myśleć o tym,
jak przeprowadzić atak i go schwytać - co w tej chwili zapewne robili inni - ja
zastanawiałam się, czy Loki jest w stanie dotrzymać umowy oraz czy przypadkiem
nie wywołałam w sobie ponownej wady serca, bowiem z mojego czoła zaczęły już
spływać krople potu i nie mogłam złapać oddechu.
- Wszystko w porządku…?- Bruce patrzył na mnie z niepokojem
w oczach.
- Daj mi to- sięgnęłam po tablet. Wciąż nie wierzyłam. „To
chyba jakiś kolejny chory, bardzo realistyczny sen.”- zaczęłam myśleć, kiedy
stało się coś dziwnego. A mianowicie, czerwona kropka na mapie poruszyła się
nieznacznie i… zniknęła.
Wszyscy spojrzeli w moją stronę, kiedy czerwień przestała
oświetlać nasze twarze.
- Zniknął…- szepnęłam z niedowierzaniem, patrząc pustym
wzrokiem na miejsce, gdzie przed sekundą znajdował się Loki.
A byliśmy już tak blisko…
***
*aż chciało mi się dopisać: "Uświadom to sobie, sobie...".