Nick natychmiast wydał rozkaz. W możliwie jak najszybszym
tempie przygotowywaliśmy się do odlotu. Musieliśmy natychmiast znaleźć się w
Nowym Meksyku.
Kiedy każdy
poszedł już w swoją stronę, ja zatrzymałam się na chwilkę na jednym z wielu
korytarzy. Thora wciąż nie było widać, a ja nie miałam pojęcia, gdzie jest i –
przede wszystkim – czy wie o Lokim. Bo jeśli tak, to pewnie już dawno był u
Jane. Miałam tylko nadzieję, że nie natrafił na swojego brata. Bo wtedy już nie
byłoby tak zabawnie.
Uśmiechnęłam
się w duchu. Ciekawe, dla kogo ? Wiedziałam sporo na temat Lokiego, a m.in.
właśnie to, że Thor jest od niego silniejszy.
Zmarszczyłam
na chwilę brwi. „Muszę być tam pierwsza. Koniecznie.”
Tylko…jak to
zrobić bez wykorzystywania mocy? Cholera.
Szybkim
krokiem przemierzałam korytarze, nie mając w ogóle pojęcia, co wyprawiam.
Matko, tak durny pomysł mógł przyjść do głowy tylko mi ! T.A.R.C.Z.A. stwierdzi
zapewne, że im nie ufam, albo- co gorsza- zaczną coś podejrzewać. O ile już nie
podejrzewają. Jestem ciekawa, czy w ogóle mi się to uda. Bo niby na jakiej
podstawie mieli dać mi samolot, nieważne, czy jednoosobowy czy inny, skoro za
chwilę do akcji wkroczyć mają pozostali Avengersi? Jeśli wydadzą mi samolot,
oficjalnie stwierdzam, że są nienormalni, a Nick nie ma „gustu” do pracowników.
No, ale kto nie ryzykuje, ten nic nie ma. Mogę mieć jedynie tę cichą nadzieję,
że naprawdę są tacy, jak ich opisałam (w końcu to zwykli ludzie) albo po prostu
nie wiedzą o mnie wiele i myślą, że jestem jakimś bossem. W razie czego
pomacham im przed oczami plakietką z informacją o mojej przynależności do tej,
pożal się Boże, agencji. Dlaczego ja w ogóle zgodziłam się na to, żeby tu
przyjechać? Ach, no tak – Bruce. Jestem zdecydowanie zbyt dobrą osobą.
Skręciłam w
lewo i już przekraczałam próg siedziby głównej zarządzania ustrojstwem, którym
właśnie przemierzaliśmy niebo. Tak jak się spodziewałam – nie było tu
Furry’ego. Bingo.
Oczy wszystkich osób przebywających w pomieszczeniu
skierowały się teraz na mnie. Jak się okazuje, byli to sami mężczyźni, jakieś 9
osób, każdy przy komputerze. Bingo po raz drugi- mój plan miał spore szanse
ziszczenia się.
Przeczesałam dłonią włosy i z podniesioną głową podeszłam do
chłopaka siedzącego przy największym komputerze.
- Ty tu jesteś szefem?- spytałam z tak dobrze już wyuczoną
pokerową twarzą. On jedynie przełknął ślinę.
- Nick..- zaczął, ale perfidnie weszłam mu w zdanie.
- Wiem, ale to ty jesteś zastępcą, tak?- pokiwał głową. W
jego oczach dostrzegłam pewnego rodzaju lęk. Miałam ochotę się roześmiać. O
tak, wszystko szło po mojej myśli.
- Świetnie, w takim razie proszę udostępnić mi samolot
Puffin – „Kto do cholery wymyśla te nazwy?!” – pomyślałam w duchu.
- Ale…tu potrzeba zezwolenia…
- Nie potrzeba, mam je- ponownie weszłam mu zdanie.
- Nawet jeśli, jednoosobowy samolot elektryczny Puffin jest
tylko prototypem. – nareszcie odzyskał język w gębie.
- Prototyp wystarczy, chcę się nim udać tylko parędziesiąt
kilometrów w jedną stronę.- przysiadłam z brzegu jego biurka – Poza tym,
spokojnie- poradzę sobie. Jestem dużą dziewczynką, której ojciec był pilotem-
uśmiechnęłam się promiennie. To aż zadziwiające, z jaką łatwością przychodziło
mi kłamanie. – Znam się na tym doskonale. Więc jak będzie? Współpracujesz, czy
mam go sobie sama odnaleźć i odpalić, udowadniając przed Nickiem, jak
niekompetentną ma załogę?- wciąż się uśmiechałam, co tylko wywoływało jego
większy lęk. Bo choć na twarzy miałam ten ironiczny uśmiech, moje oczy ciskały
błyskawice.
Mężczyzna zrekompensował się natychmiast. Od razu zaczął
wydawać innym poszczególne polecenia, a mi- tak jak sobie życzyłam- wskazał
drogę do Puffina.
Miałam rację- pracownicy Nicka to banda idiotów.
Steve, Natasza, Clint i Tony w możliwie jak najszybszym
tempie kierowali się do wyjścia z głównej siedziby T.A.R.C.Z.Y. Fury i agent
Coulson już czekali na nich na zewnątrz.
Kiedy Avengersi zbliżali się do swojego szefa, ten nie krył
zdziwienia.
- A gdzie pozostali ? Bruce’a rozumiem, ale Ida, a przede
wszystkim Thor ?
- Nie mamy pojęcia – Steve rzucił agentom bezradne
spojrzenie. Fury westchnął ze wściekłością.
- Już dawno powinniście startować, przecież nie mamy czasu!
– z sekundy na sekundę był coraz bardziej zdenerwowany.
- To ja już lecę. – Stark zasalutował wesoło i wzbił się w
powietrze.
- Czekaj – zatrzymał
go Nick – Na razie nigdzie się nie ruszaj.
- Nie rozumiem, na co jeszcze czekamy- Tony nie krył swojej
irytacji – Skoro ich nie ma, to najwyraźniej olewają swoje obowiązki i tyle… -
ostrożnie wylądował na ziemi.
- To nie w ich stylu – stwierdziła Natasza.
- Jeszcze nie skończyłem. – wtrącił Iron Man –
Najprawdopodobniej jednak nasza nowiutka znawczyni mitologii i bohater wyżej
wspomnianych tekstów coś kombinują.
- Co masz na myśli ? – Nick niemal przewracał swoje oko.
Wszyscy byli zniecierpliwieni. Zwykle działali żywo i szybko, a teraz stali
przed wejściem do wnętrza siedziby i debatowali nad tym, gdzie aktualnie
podziewa się dwójka pozostałych Avengersów. A czas leciał. W powietrzu aż dało
się słyszeć nieznośne, coraz głośniejsze tykanie : TIK TAK, TIK TAK, TIK TAK…
- Jeszcze dziś widziałem ich razem na korytarzu, ostatnio
również o czymś szeptali między sobą, w ogóle strasznie dużo czasu spędzają razem…
- Tylko nam nie mów, że jesteś zazdrosny !- prychnął Steve.
- Nie, chce tylko powiedzieć, że coś przed nami ukrywają i
jest to pewne. I nie sugeruj czegoś, co jest nieprawdą ! – Stark z uśmiechem na
twarzy pogroził mu palcem. Reszta także na moment się rozluźniła.
- Czy coś kombinują, czy nie, sprawdzimy potem. Teraz nie ma
czasu. Pakujcie się w samolot i jak najszybciej lećcie do Nowego Meksyku. Cały
czas będziemy w kontakcie. – Fury na powrót przemienił się w szefa.
- No, to ja już lecę – Tony ponownie zamierzał wzbić się w
powietrze.
- Wolałbym, abyś współpracował z innymi. – stwierdził agent,
a Stark przewrócił oczami. Już otwierał buzię, by coś powiedzieć, kiedy nagle,
z potężnym świstem, przeleciał nad nimi jednoosobowy samolot, pilotowany przez
samą Idelle.
- Co do…- wykrztusił Nick.
- O, znalazła się – wyszczerzył się Anthony – To co, teraz
już mogę lecieć, czy mam jeszcze chwilkę poczekać ?- agent nie odezwał się, co
Iron Man wziął za zezwolenie i czym prędzej oderwał się od ziemi, by już za
chwilę być wysoko w chmurach.
Nawet nie wiedziałam, że ten samolot jest taki szybki ! Szybszy
niż Blackbird ! Postanowiłam nazwać go inaczej, niż Puffin. To taka okropna
nazwa ! Pan Puffin- tak brzmi o niebo lepiej.
Przetarłam ręką spocone czoło. Było strasznie gorąco, a ja
zestresowana siedziałam w metalowej puszce, będąc bliżej słońca niż
kiedykolwiek w życiu. Nic więc dziwnego, że mi odwalało.
Niecałe pół godziny później stąpałam po kompletnie suchej
ziemi. Rozejrzałam się dookoła. Nigdzie śladu żywej duszy. Jakby miasteczko
zostało nagle opuszczone. Dziwne.
Ostrożnie stąpałam po piasku. Lokiego tu już nie było, ale
wciąż miałam nieodparte wrażenie, że coś jest nie tak. Kusiło mnie nawet, żeby
zawołać Thora, ale jakieś niezidentyfikowane uczucie mi na to nie pozwalało.
Strach ? Być może. Manipulacja ? Niewykluczone.
Gdy tak zamyślona chodziłam i rozglądałam się na boki, ni
stąd, ni zowąd, pojawiła się przede mną postać mężczyzny. Momentalnie stanęłam
jak wryta. W tamtym momencie zamieniłam się w słup soli.
Mężczyzna miał średniej długości, kruczoczarne włosy, z
lekko wywiniętymi końcówkami. Jego skóra była blada, o odcieniu podobnym do
kości słoniowej. Nawet z dosyć dalekiej odległości było widać, że jego oczy
mają barwę czystego, głębokiego szmaragdu. Nie można było oderwać od nich
wzroku, tak bardzo hipnotyzowały. Miał ślicznie uwydatnione kości policzkowe i
wąskie usta.
Szczerze ? Gdybym nie znała mitologii, a on miałby na sobie
inny strój, pomyślałabym, że jest niesamowicie przystojnym aktorem bądź kimś
równie bogatym i sławnym.
A to był jedynie bóg z Asgardu, Loki.
Patrząc na to przez pryzmat czasu byłaby to zabawna, nieco
niezręczna, ale wciąż bardzo śmieszna i dziwna sytuacja. Lecz wtedy nie
widzieliśmy nic niezwykłego w staniu i gapieniu się na siebie bez przerwy przez
kilkanaście minut.
To było wręcz niesamowite.
Staliśmy naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy.
Żadne z nas nie wyciągnęło broni.
Żadne z nas nawet nie drgnęło.
Dopóki nie usłyszeliśmy kroków. Dopiero wtedy
oprzytomniałam. Przypomniał mi się prawdziwy cel mojej podróży, więc
natychmiast sięgnęłam po broń. Jak się okazało, równocześnie z nim.
Jednak i tym razem zastygliśmy bez ruchu. Ani ja, ani on,
nie potrafiliśmy się w tym momencie zaatakować. A przecież to było takie proste
! Mogłam do niego strzelić z pistoletu, aby go oszołomić, a potem nawet „poświęcić
się” i rzucić w niego kulą elektryczną. Ale nie zrobiłam nic.
On też nie.
Więc o co tu, do cholery, chodziło ?
Być może nawet bym się dowiedziała, gdyby nie świst
dochodzący z góry. Obydwoje zwróciliśmy w tamtą stronę swoje twarze. To był
Stark.
Normalnie pewnie wywróciłabym oczami, ale w tamtej chwili
bardzo się cieszyłam, że był tam szybciej od reszty.
- O, widzę że znalazłaś syna marnotrawnego – wyszczerzył
się. Bałam się, że jak się odezwę, nie będę w stanie wydobyć z siebie głosu.
- Jak widać…- uff, udało się. Dla pewności odchrząknęłam.
- Dobra robota, ale na przyszłość poczekaj chociaż na mnie,
może wtedy nie zbłądzisz. – wylądował obok Lokiego. Swoją drogą to bardzo
zaskakujące, że jeszcze nie zaatakował. Zdziwiłam się tym tak bardzo, że dopiero
po chwili dotarł do mnie sens słów Starka, który teraz trzymał w swojej
żelaznej ręce broń Asgardczyka.
- Jak to: nie zbłądzę ?- uniosłam brwi.
- No, normalnie. Miasteczko, do którego mieliśmy się udać,
jest tu niedaleko, ale to nie to. To dawne Antiguo. Zbudowali nowe, bo ziemia,
jak sama widzisz, jest tu za bardzo poniszczona, żeby cokolwiek tu rosło, a
głównie z rolnictwa utrzymywała się ta miejscowość- wyjaśnił. Kiwnęłam tylko
głową.
- To jak mnie znalazłeś ? – byłam ciekawa, w końcu
prawidłowe Antiguo jest gdzieś indziej.
- Nie jestem ślepy. – odparł jedynie, wywracając przy okazji
oczami. Zastanawiam się, czy to możliwe, żeby kiedyś mi, bądź jemu, wypadły one
z tego powodu.
- Thor się znalazł ? – kolejne pytanie z mojej strony.
- Skąd mam wiedzeć, wylądowałem od razu tu – w tym oto
momencie Tony chciał skuć Lokiego w kajdany, ale kiedy tylko go musnął, przebił
go rękami na wylot. Popatrzyłam na to z szeroko otwartymi oczyma. Tak- znałam
jego zdolności, ale nigdy nie widziałam ich na żywo.
Nim się obejrzeliśmy, Loki zniknął, a wraz z nim jego broń,
którą dzierżył Stark.
- No pięknie- mruknęłam.
***
Ehehehe, nie tak wyobrażaliście sobie pierwsze spotkanie Idelle i Lokiego ? I dobrze ! :PPrzepraszam, że rozdział tak późno, ale stwierdziłam, że lepiej nie pisać wcale, niż z przymusu. Tak poza tym to być może mam tą świńską grypę, a trzy dni temu prawie wylądowałam w szpitalu z powodu odwodnienia. Takie tam, mało ważne szczegóły, przez które tak wolno szło mi pisanie rozdziału.
No, ale jest przynajmniej trochę dłuższy.
Za ewentualne błędy przepraszam.
No faktycznie, spotkanie pierwsza klasa. Że Loki milczał, to jestem w stanie sobie wyobrazić. Ale żeby milczała Ida? Matko, ciekawa sytuacja. No i oczywiście ten pięknie napisany opis naszego ukochanego nordyckiego boga... Sweet! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w przyszłości dojdzie do kolejnych spotkań Lokiego z Idą, bo coś mi się zdaje, że między nimi zaiskrzyło :)
Tusia
Pięknie. I muszę przyznać, że się trochę zdziwiłam, że tak stali. Ale to było ciekawe. Nie ma co. Z niecierpliwością będę czekać na kolejne spotkanie Idy z Lokim i nie tylko. ;)
OdpowiedzUsuńJeśli można wiedzieć, to kiedy będzie następny rozdział ?
OdpowiedzUsuńCierpliwości. Rozdziały są zazwyczaj co weekand, ewentualnie z jakimś opóźnieniem.
UsuńNa przyszłość jednak proszę takie pytania zadawać w "Wpisowniku"- po to go stworzyłam.
No, nareszcie! Już zaczynałam się niecierpliwić! ;)
OdpowiedzUsuńSpotkanie pierwsza klasa- no, rzecz jasna zgodzę się z Tusią- opis Lokiego pierwsza klasa ^^
Jedyne czego bym się odrobinę czepiała, to tego, że stawiasz spacje przed "!" i "?". Spokojnie, nie potrzeba tutaj spacji! ;)
Czekam na następne :)
Florence ]:-)
trzeba-chodzic-w-masce.blogspot.com
Ja już po prostu się przyzwyczaiłam do takiego pisania :))
UsuńMiło, że wpadasz.
Pozdrawiam ! =)
Idelle.
Oooo. Lokes sie pojawil wreszcie. Tak to bardzo w jego stylu. Pojawic sie i pozniej zniknac bez slowa :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny rozdzial.
Pozdrawiam
Bocianova
Zaczęłam czytać Twojego bloga i bardzo mi się spodobało ;) Opis Lokiego jest perfekcyjny ^^ Zapraszam też do siebie ;) I pozdrawiam ;)http://agnesstark3.blogspot.com
OdpowiedzUsuń