Zarówno Wam, jak i mi, znudziło się już to moje ciągłe przepraszanie, ale naprawdę nie wiem już, co mam robić. Szkoła od samego początku drugiego semstru daje mi popalić i jestem prawie pewna, że chyba nigdy w życiu nie będę miała takiej harówki, jaką mam teraz.
Ponadto w życiu prywatnym też nie mam za wesoło, ale o tym już pisać nie będę.
Po prostu wybaczcie mi moją długą nieobecność i chociaż spróbujcie zrozumieć.
Nie chciałam, żeby to wszystko wyglądało tak, jakbym Was lekceważyła - przepraszam jeszcze raz i obiecam poprawę, albo chociaż poinformuję Was wcześniej o poślizgu. Od tej pory naprawdę postaram się, żeby było inaczej, ale to niestety niezabardzo ode mnie zależy...
Miłego czytania, bo rozdział dedykuję wszystkim czytelnikom ;**
Szybko udało
mi się przedostać do Starka. Na nasze szczęście Olbrzymów było coraz mniej, co
oznaczało, że najprawdopodobniej wygramy. Pomimo ich małej ilości Tony wciąż
nie mógł nic wskórać w sprawie komputerów- cały czas był atakowany. Lodowi
Olbrzymi najwyraźniej zdawali sobie już sprawę, jaki jest nasz plan. Obejrzałam
się za siebie aby sprawdzić, kto jest w miarę „wolny”. Zauważyłam, że walczący
u boku Thora Hulk ma mało roboty.
- BRUCE!!! – krzyknęłam najgłośniej jak się dało. Usłyszał
mnie niemal natychmiast i zaczął biec w naszą stronę. Nim do nas dotarł,
krzyknęłam szybko:
- Zajmij się nimi, bo inaczej za parę minut zostanie z nas
tylko popiół! – ręką wskazałam mu naszych wrogów, co i rusz rzucających w naszą
stronę lodowe pociski. Znajdowali się oni bardzo blisko ściany, która –
niegdyś- była cała oszklona. Aktualnie stanowiła jedynie wielką dziurę.
Przymrużyłam oczy, próbując zidentyfikować latający obiekt znajdujący się mniej
więcej na tej samej wysokości, co my. Że też wcześniej go nie zauważyłam!
Ów obiekt był najzwyczajniej w świecie
niewielkim samolotem podobnym do tych, których my sami używaliśmy. Jego tylne
wyjście było otwarte, ale nie byłam w stanie dostrzec, kto się tam znajduje. Bo
ktoś siedział tam na pewno.
Hulk już brał
się za naszych wrogów, a Starkowi udało się uruchomić komputery.
Lodowych
Olbrzymów zostało już naprawdę mało. Powoli schylaliśmy się ku zwycięstwie.
Uśmiechnęłam się szeroko, gdy Tony przywrócił do pracy zgasłe silniki. Z
powrotem spokojnie utrzymywaliśmy się w powietrzu.
Wydawało
się, że to już koniec. Jeszcze tylko kilka mieszkańców Jottunheimu i
skończylibyśmy z tym wszystkim. Ale jak zwykle nie u nas. W naszym przypadku
zawsze jest coś, co w ostatniej chwili zwala nas z nóg. Zgadnijcie, co tym
razem się stało?
Latający
obiekt, znajdujący się obok naszej bazy, podleciał jeszcze bliżej tak, że z
łatwością można było zobaczyć, kto znajduje się w środku.
- Zabawa skończona, kochani! Teraz zajmę się Wami na
poważnie… - z nieludzkim wręcz śmiechem wykrzyczał w naszą stronę ciemnowłosy
półbóg. Tak, to był Loki. Co więcej: to był Loki, trzymający w dłoniach sznur,
którym przewiązane były Jane i Pepper…
- PEPPER!!!
- JANE!!! – Thor i Tony krzyknęli jednocześnie, ruszając w
stronę statku. Chciałam ich zatrzymać, ale to Loki ostatecznie ich powstrzymał,
celując w kobiety swoją włócznią.
- Zróbcie jeszcze jeden krok, a obiecuję, że nie zostanie z
nich kompletnie nic, nawet popiół – syknął półbóg z wyrazem dzikiej
satysfakcji. Odwróciłam się, słysząc szelesty. Pozostali Avengersi wraz z
oddziałami S.H.I.E.L.D.’u ostatecznie pokonali Olbrzymów i zebrali się parę
metrów za nami. Gdyby tylko Loki był mniej spostrzegawczy… któryś z naszej
jednostki mógłby wymknąć się tyłem i zaatakować samolot wroga od zachodniej
części, skutecznie odrywając jego uwagę od nas… My w tym czasie
zaatakowalibyśmy go od przodu, odbijając dziewczyny i po sprawie.
Ale to
wszystko wcale nie było taki proste. Szczerze? Znajdowaliśmy się w sytuacji bez
wyjścia. Jakikolwiek nasz ruch mógł kosztować Jane lub Pepper życie, a to
kompletnie nie wchodziło w grę.
Widziałam
miny Starka i Thora. Doskonale ich rozumiałam. Każde z nich walczyło w tym
momencie z samym sobą, z wszelkich sił starając się zachować cierpliwość. W
obecnej sytuacji był to nie lada wyczyn.
- Czego od nas chcesz?- głos Starka był pusty i odbijał się
echem w mojej głowie. Wyczułam w nim jednak rezygnację. Był w tej chwili
przegrany. My WSZYSCY byliśmy przegrani. Jak w ogóle mogliśmy dopuścić do
takiej sytuacji?!
Spojrzałam nienawistnie prosto w oczy Lokiego. Nie ja jedyna
zresztą. Jak łatwo można przypuszczać, nie przejął się tym wcale. Wykrzywił
tylko usta w ten swój sarkastyczny uśmieszek. Poczułam, jak prąd elektryczny
rozchodzi się po całym moim ciele, ukazując gdzieniegdzie fioletowe błyskawice.
Tak, wkurzyłam się na maksa. Jednak to, co usłyszeliśmy za chwilę, wyprało ze
mnie wszelkie emocje, pozostawiając tylko jedno: zdumienie.
- Ciebie, Stark. Właśnie Ciebie. – Loki uśmiechnął się
jeszcze szerzej.
- Nie
rozumiem…- po dłuższej chwili osłupienia Tony odezwał się pierwszy.
- Ależ co tu rozumieć! – Lokiego wciąż nie opuszczał dobry
humor. Teraz to już właściwie wleciał samolotem do pomieszczenia.
- To proste: ty lecisz ze mną, ja odstawiam dziewczyny. Aha,
no i odstaw swoją złotą zbroję- do niczego ci się już nie przyda – drwiący
uśmieszek nie schodził mu z twarzy, gdy powoli podchodził do Starka. W tym
momencie zdawał się nie zwracać uwagi na nikogo z nas. Przygryzłam wargę; to
nasza jedyna sznasa.
Spojrzałam ukradkiem w stronę Kapitana. Nie wiem, dlaczego,
ale stwierdziłam, że on najlepiej zrozumie moją aluzję.
Kiedy
nawiązałam z nim kontakt wzrokowy, wymownie zerknęłam w stronę ciemnowłosego
półboga. Steve ledwo zauważalnie kiwnął głową. Nie wiedziałam jak, ale musiałam
poprosić Starka o przedłużenie rozmowy.
- Bracie, czemu to robisz?? – Thor wydawał się być
zrozpaczony. Loki natychmiast oderwał wzrok od Tony’ego. Uznałam to za dobry
moment.
Delikatnie machnęłam ręką na wysokości swojego pasa. Co
prawda Stark nie miał na twarzy swojej żelaznej maski, ale pewien ruch w tle
chyba by spostrzegł.
Miałam rację- po chwili spojrzał w moją stronę.
- Czemu to robię? CZEMU TO ROBIĘ?! – drgnęłam, gdy Loki
krzyknął. Wydawał się być w tym momencie odrobinę… straszny. Nie zastanawiałam
się nad tym jednak wcale, bardziej liczyło się dla mnie bezpieczeństwo nas
wszystkich i czas. Tego potrzebowałam teraz najbardziej.
Wbiłam swój wzrok centralnie w oczy Iron Mana i zacisnęłam usta,
kiwając lekko głową w stronę Asgardczyków. Starając się, by żaden z nich mnie
nie zauważył, uniosłam delikatnie lewą ręką, pykając w jej nadgarstek palcem
prawej dłoni. Anthony zrozumiał od razu. Pozostali chyba też spostrzegli moje
znaki. Ponownie zwróciłam się w stronę Kapitana, zataczając palcem wskazującym
małe „tornado” na wysokości pasa. Chciałam mu tym przekazać, by ruszał naokoło.
Na całe szczęście pojął wszystkie moje nieudolne znaki, bo skinął głową i
zaczął powoli się wycofywać.
- Całe życie zadajesz mi to cholerne pytanie!!! Doskonale
znasz odpowiedź, BRACISZKU! – ich kłótnia trwała nadal.
- Dalej chodzi ci o swoją przeszłość? Przecież to
nienormalne! Ile mamy cię za to wszyscy przepraszać? Ile jeszcze wojen nam za
to zgotujesz??
- Aż w końcu pojmiesz, co czułem – pół-olbrzym wysyczał
Thorowi prosto w twarz- Z resztą, niezupełnie o to mi w tej chwili chodzi. – na
powrót uśmiechnął się kpiąco, jakby ktoś usunął mu niewidzialne chmury znad
głowy. O tak- Loki to niezaprzeczalnie dziwna postać o wielu twarzach. Można by
nawet rzec, że jest trochę chory psychicznie. Ale cóż się dziwić- większość
takich chorób jest wynikiem okropnego dzieciństwa. Potrząsnęłam głową- nie na
tym powinnam się teraz skupić.
- To może wyjaśnisz nam, o co – głos zabrał Stark. Doprawdy,
podziwiam ich za zachowanie cierpliwości w takiej sytuacji. Kątem oka zerknęłam
w swoją lewą stronę – Steve’a już nie było. Co więcej – z oczu zniknął mi także
Clint. Uśmiechnęłam się pod nosem: w końcu mogło nam się udać!
- Po prostu potrzebuję Ciebie, to wszystko – Loki wciąż miał
w zasięgu swojej włóczni Pepper i Jane. Cholerka, to może być jeszcze
trudniejsze, niż sądziłam… Wiedziałam jednak jedno: muszę być gotowa.
- Ale po co? Bo chyba nie jako przytulankę…- Tony pozwolił
sobie na ironiczny uśmieszek, ale ja wiedziałam, że to tylko nerwowy gest.
Łapał się ostatniej deski ratunku, jaką był mój plan. On wręcz musiał się
ziścić.
- Oj nie, ale wiedz, że kiedy z tobą skończę, nawet do tego
nie będziesz się nadawał – ton głosu Lokiego wywoływał u mnie niemalże ciarki.
- Jednakże wciąż nie wiem, dlaczego i co chcesz mi uczynić –
Stark patrzył mu prosto w oczy. Mierzyli się wzrokiem, dopóki cichy świst nie
przerwał powietrza. Loki uniósł dłoń, w której wcześniej trzymał sznur; teraz
był tam tylko jego kawałek. Natychmiast odwrócił się i zaatakował.
Od tego
momentu wszystko działo się w przyspieszonym tempie tak, że nawet nie zdążyłam
zareagować.
Ciemnowłosy
Asgardczyk posłał pocisk ze swojej włóczni prosto w stronę skulonych dziewczyn,
które w ostatniej chwili ochronił Kapitan, osłaniając ich wszystkich swoją
tarczą. W tym samym czasie Clint wypuścił kolejną strzałę, przed którą Loki nie
był w stanie się uchronić. Trafiła go w brzuch, zwalając go tym samym z nóg.
„Dziwne” – pomyślałam- „W końcu jest bogiem, czyż nie powinien być
nieśmiertelny?”. Miałam ochotę strzelić sobie w twarz za to, że zamiast pomóc
pozostałym, stoję tu i rozmyślam nad tym potworem. Nie był nawet tego wart.
Gdyby ktoś
dobrze się zastanowił, wpadł by na to, że za łatwo nam poszło. Stanowczo zbyt
łatwo, patrząc na to, jakie zwykle mamy szczęście.
Tak- to nie
był koniec niespodzianek…
„Chyba
urodziłam się pod jakąś pechową gwiazdą”- mruknęłam sekundę później, patrząc na
zaistniałą sytuację. Jestem pewna, że nie tylko mi przyszło to na myśl.
Przepraszam za ewentualne błędy, strasznie się spieszyłam...
Baaardzo fajny rozdział :) Było warto czekać! ^ ^
OdpowiedzUsuńA ja Cię doskonale rozumiem - mnie też nauczyciele nie oszczędzają :(
A kogo oszczędzają? ;p
UsuńDziękuję :*
Nowa czytelniczka wita :D Rozdział moim zdaniem bardzo dobry,tylko jakoś tak mi się wydawało,że to takie z deka naciągane (bez urazy,może to tylko mi się tak wydaje,a po za tym to dopiero początek,więc wszystko się jeszcze rozwinie i ... już się zamykam,trza być cierpliwym ;D) W każdym bądź razie czekam na kolejny rozdział ;3 Woohoo ,ja sama jeszcze waham się przed założeniem bloga o Avengersach,a ciebie oceniam,także koleżanki mnie pewnie zbesztają XD Weny życzę,i pozdrawiam ! ^.^
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie- w żadnym wypadku nie bój się krytykować! Krytyka to w końcu pewien rodzaj oceny, a ocena to w końcu zadanie czytelniczek :3
UsuńNo właśnie- serdecznie witam nową czytelniczkę! :)
Właściwie to fakycznie wszystko miało wyglądać trochę inaczej, ale nie mogłam sobie pozwolić na prawidłowe opisy i rozwinięcie wszystkiego tak, jak chciałam. No, ale jak sama napisałaś, to dopiero początek :)
Mnie też osobiście niezbyt podoba się ten rozdział. Jest taki... banalny, kompletnie do przewidzenia. Superbohaterowie wszystkich pokonują, a główna bohaterka wpada (cóż za zdziwienie) jako jedyna na bardzo prosty plan, który - jak zawsze- się ziścił. Za to Loki jest tutaj trochę jak typowa kobieta- wygląda, jakby sam nie wiedział, czego chce, ale nie spocznie, póki tego nie dostanie.
Tak, zdaję sobie sprawę, że właśnie zjechałam swojego własnego bloga, ale trzeba mieć dystans do siebie, nie? ;D
No cóż, ratują mnie ostatnie zdania. Tak to już ze mną jest: przerywam w najlepszych momentach i nie podaję wszystkiego na tacy- trzeba cztać między wierszami ^^
Jakby nie patrzeć- dziękuję za komentarz i ogromnie się cieszę, że zyskałam kolejną czytelniczkę :*
Serdecznie pozdrawiam! =)
Ida.
Widać,że się spieszyłaś,ale rozdział i tak bardzo dobrze ci wszedł.Nie mogę się doczekać następnej niespodzianki,jaką im zgotujesz :)
OdpowiedzUsuńZ ciekawością czekam na następny rozdział!!!
Ech... aż tak bardzo widać? No trudno, przepraszam...
UsuńAle bardzo się cieszę, że cię zaciekawiłam :))
Witaj ! Rozdział bardzo dobry , podobała mi się ta cała akcja z porwaniem Pepper i Jane , naprawdę ciekawie napisane. I oczywiście mam nadzieję ,że nic poważniejszego nie stało się Lokiemu :D Mam ten sam problem co główna bohaterka , martwię się o tego "złego". :D Po za tym Loki mierzący się spojrzeniem ze Starkiem i już mam ciarki ^^ ach czekam na kolejną notkę . U mnie na razie nic nowego ale jak w końcu wróci wena to coś wyskrobię ;) Pozdrawiam ;) :*
OdpowiedzUsuńmasz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))
OdpowiedzUsuńBoski rozdział! Czekałam cały czas, bardzo cierpliwie, aż tu nagle - jest! Dopiero teraz miałam czas przeczytać i skomentować.
OdpowiedzUsuńLoki i jego sztuczki. Oj, lubimy to! A szczególnie, jak zaczyna swoje knucie. Ciekawe, po co mu Stark? No i co się wtedy stało?
Czekam niecierpliwie na więcej.
Rozdział świetny! :)
Yasmin
Bardzo fajny rozdział! :) Niby wiadomo było od początku, jak to się wszystko skończy, ale rzecz jasna doczytałam go do końca! ^^
OdpowiedzUsuńTaaaak... Loki knuje... Oj, lubimy to ^^ Tylko po co mu ten Stark?!?! Przytulanka? Taaa... przytulanka... ^^ (nie myśl trybem yaoi, nie myśl trybem yaoi, Florence... ;P ) Nie, naprawdę, jestem bardzo ciekawa, jaki był plan Lokiego.
A co do błędów to... Nie wiem, ja tam ich jakoś za dużo nie wyłapałam (właściwie to może dwa, nie więcej) ;) Zresztą, olać to!- jak rozdział jest fajny (czytaj: TEN rozdział), to na takie głupoty nie zwraca się uwagi (a w każdym razie ja tak mam).
Czekam na resztę i pozdrawiam serdecznie ;*
PS- U mnie nowe rozdziały :) Mam nadzieję, że Ci się spodobają [^^]
Florence ]:-D
Aaaaaaaa, kiedy kolejny rozdział??? XD
OdpowiedzUsuńPs Zapraszam do mnie,nowa notka :)
Czemu napiałaś że Loczek jest na tyle naiwny aby nabrać się na tak głupie Thorowe pytanie?!
OdpowiedzUsuń