Zabijecie mnie za długość, wiem. Ale nie chcę wszystkiego umieszczać w jednym rozdziale.
Tak w ogóle, to jeśli będziecie chciały, podzielę moje opko na dwie duże części. Wiem, że teraz jest nudno i ogólnie jest więcej akcji, ale w tej drugiej części stanowczo dokładniej zajmiemy się naszą główną bohaterką :) Spokojnie, blog się dopiero rozwija.
Żebyście wy dziewczyny wiedziały, ile ja mam teraz roboty... Doszło mi jeszcze dzisiaj bierzmowanie (w zeszłym tygodniu miałam egzaminy i wszystko zdałam na 5! ;d) i muszę się nauczyć całego długiego powitania na pamięć najpóźniej na przyszły wtorek.
Tak na marginesie napiszę, że życie mi się sypie i już powoli nie wytrzymuję, nawet z tak silną psychiką. Piszę to tylko tak dla ogólnego wyjaśnienia, żebyście po prostu wiedziały, czemu rozdziały wychodzą mi, jakie wychodzą i dlaczego się spóźniam. Bo to jest również powód (jeden z wielu).
No dobra... nie zanudzam już. Powtórzę się tylko: wszystkie wasze blogi ogarnę w tym tygodniu, nie martwcie się ^^ U mnie poniedziałek, wtorek i środa w szkole są najgorsze, bo mam strasznie dużo lekcji i to tych najgorszych. Potem już luz.
Oka, indżojcie ;]
„Chyba
urodziłam się pod jakąś pechową gwiazdą”- mruknęłam sekundę później, patrząc na
zaistniałą sytuację. Jestem pewna, że nie tylko mi przyszło to na myśl.
Na zachodniej ścianie naszego statku
utworzyło się coś na wzór niebieskiego portalu, który poszerzał się coraz
bardziej i bardziej. Wszyscy zamarliśmy: ja, Natasza, Fury, Phil i pozostali z
T.A.R.C.Z.Y. staliśmy z tyłu, Kapitan przy Jane i Pepper, Clint podchodził już
do Lokiego, a Thor wraz z Tonym ruszali w stronę dziewczyn.
- Nie podoba mi się to- zdążyłam szepnąć, nim jakiś potężny
promień siły zwalił nas wszystkich z nóg. Podniosłam się na łokciach i
spojrzałam przed siebie. Przede mną stał… Lodowy Olbrzym! Ale ten stanowczo
różnił się od innych. Przede wszystkim był większy, potężniejszy, od razu
przyszło mi na myśl, że jest u nich królem.
Rozejrzał
się dookoła, dokładnie mierząc każdego z nas. Z pogardą spojrzał na leżącego
Lokiego, natomiast, kiedy jego wzrok spoczął na Starku, przekrzywił lekko głowę
w prawą stronę. W tym oto momencie dołączyło jeszcze paru Olbrzymów, a my
zaczęliśmy zrywać się na równe nogi.
- Nie macie po co wstawać! – ich przywódca przemówił-
Gwarantuję, że nie skończy się to dobrze… - uśmiechnął się, ale w jego grymasie
nie było ani krzty radości. Za to satysfakcja była bardzo widoczna w każdym
jego spojrzeniu, ruchu, geście. Powoli zaczął zbliżać się do leżącego półboga.
Natychmiast sięgnęliśmy po broń. W tej samej chwili została ona najzwyczajniej
w świecie zamrożona.
- Nie radzę – Lodowy Olbrzym wycedził w naszą stronę. Od
razu ja i Thor wytworzyliśmy pioruny, a Stark już wyciągał przed siebie dłonie.
Nick już strzelał, ale na mieszkańca Jottunheimu wydawało się to nie robić
żadnego wrazenia. Właśnie miałam poczęstować go swoim ładunkiem, kiedy
spostrzegłam, w którą stronę wymierza swoją ręką. Tak- Pepper i Jane wciąż
stały same, mając koło siebie jedynie Kapitana, który nie zdążył ich ochronić.
Nikt nie zdążył, bo- jak się okazało- cały czas mieliśmy przed
sobą hologram. Prawdziwy Olbrzym stał teraz za dziewczynami i oplatał mroźnymi
nićmi. Zimno aż wtapiało się im w skórę, widziałam to. I nie tylko ja.
- NIE!!! – dało się słyszeć krzyk Tony’ego. Thor również był
zrozpaczony. Dopiero, co je uratowaliśmy, a już tracimy je na nowo…
Olbrzym spojrzał na Iron Man’a, wypuszczając dziewczyny ze
swych rąk. Obydwie straciły przytomność. Potrzebowały natychmiastowej pomocy.
- A więc to ty jesteś tym geniuszem, tak? – podszedł do
Starka, który zachował kamienną twarz. W jego czekoladowych oczach czaił się
jednak smutek. Nie odpowiedział nic, ale nasz przybysz zdawał się wiedzieć
wszystko.
- Chcesz, żeby one przeżyły? – spytał, przywracając na twarz
ten swój obrzydliwy uśmieszek – To nie stawiaj oporów! – krzyknął, w jednej
chwili łapiąc zszokowanego Tony’ego, unosząc go i uciekając ze swoimi
pobratymcami.
Staliśmy jak
wryci. Co tu się, do cholery jasnej, właśnie stało?!
Kilkanaście
minut później wszyscy siedzieliśmy w tej używalnej części naszej bazy. No,
prawie wszyscy. Dziewczyny leżały wciąż nieprzytomne w oddziale szpitalnym.
Thor czuwał przy nich. No a Tony…
- Spytam grzecznie, jeszcze jeden, ostatni raz : kto to był
i gdzie zabrał jednego z Avengersów? – wysyczał Nick, zadając to pytanie nikomu
innemu, jak Lokiemu, który siedział teraz przed nami związany na krześle. Głowę
miał spuszczoną, ale i tak wiedziałam, że uśmiecha się w ten swój ironiczny
sposób.
- To chyba nie ma sensu… - smutno skwitował Steve. Ja jednak
nie zamierzałam się poddawać. Nikt z nas nie zamierzał.
W jednej chwili zerwałam się i podbiegłam do Lokiego.
Wymierzyłam mu siarczysty policzek, najmocniejszy, na jaki było mnie stać i
podtrzymałam go za gardło.
- GADAJ W TEJ CHWILI PARSZYWY BOŻKU, INACZEJ NAWET SAM ODYN
CI NIE POMOŻE!!! – wykrzyczałam mu prosto w twarz z furią w głosie. W takich
momentach byłam zdolna do wszystkiego i Bruce doskonale zdawał sobie z tego
sprawę, dlatego też odciągnął mnie od Lokiego.
„ Nie okazuj mu słabości”- wyszeptał do mnie i zmusił do
usunięcia się w bok. Było to nawet trochę dziwne- Bruce był najbardziej
opanowany z nas wszystkich. Ale nawet, gdyby miał stracić cierpliwość, nie
zabronilibyśmy mu przebywać z nami. Nam nic by nie zrobił, a na przetrwaniu półolbrzyma
nikomu już nie zależało. Zresztą, Loki i tak był „bożkiem”- niestety, nie
mogliśmy mu za bardzo wyrządzić krzywdy. A mieliśmy na to ogromną ochotę.
Pozostaje też druga kwestia: nadal nie mieliśmy żadnych informacji.
- Bruce, są nikłe szanse, żebyśmy w jakikolwiek sposób
namierzyli Starka?- spytałam z rezygnacją.
- Doskonale znasz odpowiedź- odrzekł tylko mój braciszek, a
ja zrobiłam się jeszcze bardziej wściekła. Wściekła i smutna. Dopóki Loki się
nie odezwie, jesteśmy bezradni.
Bezradność- najgorsze uczucie, jakie może nawiedzić
superbohatera.